29.04.2017

ABC (Inspirowane miastem).

Dziś abecedariusz, który łączy w sobie moje upodobanie do miast, jako takich jak i do stolicy, gdzie mieszkam, a także upodobanie dziwnych sytuacji.

Dla S.J.

,,ABC (Inspirowane miastem)"

Algami rzucam w miasta ciemność,
(Brzegami rzeki szedłem sam),
Celuję zawsze w głowy wrogów,
Drenaż konieczny chmurnych mas.

Ekipa moja sennie tańczy,
Filarem grupy jest hard rock,
Gotyk też czasem uszy głaszcze,
Horror jest w mieście, miasto w nas.

I nagle miasto krzyk wydaje:
,,Już lepiej spokój dajcie mi,
Koniec mnie bliski, zagłada pewna,
Lepiej zwiewajcie w kurzu mi".

Mam duże stopy, małe buty,
Nogi też całkiem spore mam,
Ogary w las, wiewiórki w staw,
Palę dziś fajkę, odlot mam.

Reasumując me przygody,
Spaliłem sto i osiem gram,
Tran w mózgu wielki, w ciele fajnie,
U góry wielki rośnie dzban.

W mieście jak w mieście, smogu pełno,
Zakończmy w końcu głupi wiersz.

5,04.2017
Pozdrawiam!

26.04.2017

49 świateł część 5 i 6.

Ujęcie 5. 

-Przyjechałam tu z miejscowości W., nie wiem czy kojarzy pan, leży niedaleko K. i Z. Skinąłem głową na znak, że mniej więcej kojarzę miejsce jej urodzenia. Pewnie wie pan, jak ciężko jest wybić się w takim miejscu, zwłaszcza gdy ma się takie zajęcie jak ja. Mówiąc to podeszła do małej szafki stojącej pod telewizorem i wyjęła z niej aparat fotograficzny. -Nie wiedziałem, że zajmuje się pani tak ciekawą, choć przez niektórych nie do końca docenianą formą sztuki. Zacząłem tłumaczyć się dziwnie. Ona położyła wskazujący palec na ustach, nakazując milczenie. -Tak proszę sąsiada, zajmuję się fotografią. Ale nie taką zwyczajną. To mówiąc włączyła pokaz slajdów w aparacie. Można rzec, że zajmuję się fotografią psychologiczną, na samym początku wypytuję modela o to czym się interesuje, co chce w życiu osiągnąć i tym podobne. Potem wyobrażam sobie, jak może wyglądać życie tej osoby za kilka miesięcy czy nawet lat. -To wprost niezwykłe, ciekawy jestem, o ile nie jest to tajemnica, w jaki sposób sąsiadka nauczyła się czegoś tak niespotykanego. Uśmiechnęła się, delikatnie mrużąc oczy. -Panie sąsiedzie, gdyby mieszkał pan w W. wiedziałby pan, czego pragną ludzie. To trochę jak z wróżbiarstwem, mówi się ludziom to, co chcą usłyszeć, tylko część z nich skorzysta z rad by zmienić swoje życie. -Coś w tym jest. Przyznałem z pewnym zaskoczeniem. Czy to oznacza, że daje pani swoim klientom wskazówki w postaci graficznej i tylko od nich zależy co zrobią ze swoim życiem? -Mniej więcej tak. Pomogłam sporej liczbie mieszkańców W. Jakiś rok temu zdecydowałam przenieść się tutaj. Samotność miasta wzmogła moje marzenia o zostaniu kimś wyjątkowym. Jednak dziś mogę śmiało mówić, że to miasto, jego mieszkańcy mnie zdradzili, odrzucili niemal od razu. Mówiąc to schowała twarz w dłoniach, po chwili dało się słyszeć cichy płacz. Nie wiedziałem za bardzo jak się zachować, jednak sąsiadka po paru minutach doszła do siebie, otarła łzy, po czym powiedziała te pamiętne słowa. -Miasto w którym teraz jesteśmy nie ma nic wspólnego z człowieczeństwem. Tu każdy, mówię sąsiadowi, każdy gdyby miał okazję zabiłby nawet. I to wiele razy. Zna sąsiad tę opowieść, która stała się kanwą do stworzenia płyty przez pewnego artystę? -Możliwe, że słyszałem o tym zdarzeniu. Jednak chciałbym usłyszeć ją, by się upewnić. Sąsiadka streściła mi historię kobiety, która przeniosła się bodajże z Indii do Londynu. Na swoje nieszczęście chorowała na astmę, a w mieszkaniu, które wynajmowała było dużo starego kurzu, pyłu, pleśni. Niemal od początku czuła się obco w Londynie, nie znała nawet sąsiadów mieszkających na tym samym korytarzu co ona. Gdy atak astmy spowodował jej śmierć, nikt, dosłownie nikt nie zainteresował się tą kobietą. Sąsiedzi zeznali później, że denerwował ich głośno nastawiony telewizor, wytłumaczyli sobie, że w mieszkaniu skąd dochodzą takie dźwięki zamieszkali narkomani. Nie wiadomo czy ze strachu czy z obojętności żaden z nich nie zainteresował się co tak naprawdę się tam stało. Imigrantkę znaleziono bardzo długo po jej śmierci, przypominała mumię. -Szokująca sprawa. Powiedziałem z wypisanym na twarzy przerażeniem. -Teraz rozumie sąsiad, czemu porzuciłam W. i wybrałam to miasto. Chciałam pokazać mieszkającym tu ludziom, że nie tylko pieniądz, kariera są ważne, powinno dążyć się także do spełnienia swoich marzeń. Stąd próbowałam robić im moje zdjęcia. Nikt do tej pory raczej nie zrozumiał mojego przekazu. Za to sąsiadki wymyśliły sobie, że mam tu agencję towarzyską albo coś w tym guście. Zrozumiałem wtedy dlaczego pani mieszkająca pod numerem 44 tak ostro zareagowała. Podziękowałem sąsiadce za tak prywatne zwierzenia, przeprosiłem za zabranie jej czasu i udałem się z powrotem do mojego mieszkania. 

Ujęcie 6. 

Przez kolejne dni wypatrywałem ile świateł pali się w oknach po zmroku. Nadal brakowało mi stale jednego, tego z mieszkania numer 50. Moja partnerka zaczęła tracić cierpliwość, parę razy zwyzywała mnie wymyślając od zdradzieckich świń. Wyjaśniłem jej o co chodzi z tymi światłami, opowiedziałem historię tej dziewczyny. Nie zrozumiała tego. Stała się oschła i bardzo oziębła. Nie pomagały żadne działania z mojej strony. W końcu wyprowadziła się, dając mi czas do namysłu. A ja nadal wypatrywałem świateł. Z pewnymi zmianami zależnymi od dnia tygodnia brakowało mi impulsów świetlnych z mieszkania numer 50. Zostało ich na długo 49. 

Pozdrawiam!

23.04.2017

49 świateł część 3 i 4.

Ujęcie 3. 

Po kilku kolejnych wieczorach, gdy do magicznej liczby 50 świateł brakowało mi tylko tego jednego, zdecydowałem się działać. Wyczekałem moment, gdy moja partnerka wyszła na zakupy, po czym ruszyłem do klatki schodowej naprzeciwko mojej. Bałem się wybrać od razu numer 50 na domofonie, jeszcze osoba mieszkająca tam zwyzywa mnie, albo co gorsza zgłosi sprawę na policji. Wybrałem asekuracyjnie numer 44, wiedziałem co nieco o mieszkającej tam pani, nie bałem się aż tak bardzo. -Kto tam?- zaskrzeczał głos po drugiej stronie mechanizmu.  -Przepraszam, że niepokoję panią sąsiadkę, mam jednak jedno pytanie dotyczące osoby mieszkającej w mieszkaniu numer 50. Usłyszałem szuranie nóg, po czym dało się słyszeć szereg wypowiedzianych szeptem dwuznaczności. -A to pan- rzucone przez sąsiadkę w eter słowa zawierały w sobie dużą dawkę jadu. Widzę, że ta latawica usidliła kolejnego faceta! To jakaś Sodoma normalnie, pan ma przecież jedną kochankę, po co panu kolejna? Po tym wyrzucie kolejnych porcji jadu nastąpiło głośne kliknięcie, oznaczające rzucenie słuchawki domofonu na uchwyt.  Zdeterminowany wybrałem kolejny numer lokalu, tym razem zamieszkałego przez mojego dość dobrego znajomego. -Cześć, może wpadniesz do mnie na wódeczkę- zaproponował od razu jak tylko usłyszał z kim rozmawia. -Wiesz, może innym razem. Zastanawiam się kto mieszka w tej kawalerce, pod numerem 50. Po chwili ciszy, znajomy odpowiedział. -Wiesz co, to strasznie dziwna historia. Najlepiej jakbyś sam poznał tę panią. Onieśmielony nieco tą propozycją podziękowałem mu za radę, po czym wróciłem do domu. Moja partnerka wróciła już zakupów i zaczęła mnie wypytywać gdzie byłem. Po litanii wymówek stwierdziła, że chyba faktycznie coś musi w tym być, skoro tak namiętnie patrzę na światła bijące z mieszkań sąsiadów. Postanowiła nie przeszkadzać mi w moim małym śledztwie.

Ujęcie 4. 

Następnego dnia zszedłem na dół, podszedłem do drzwi sąsiedniej klatki schodowej i wybrałem numer 50 na domofonie. Odczekałem chyba z trzy minuty, gdy nagle w głośniczku rozległ się zaspany głos dziewczyny. -Słucham, kto mówi? -Witam serdecznie, jest mi nieco wstyd, a nawet głupio, bo jestem sąsiadem z naprzeciwka i nieco zdziwiłem się, że ostatnio nie korzysta pani ze światła w swoim mieszkaniu. Myślałem, że coś się stało. Nastała niezręczna cisza, która trwała chyba pół wieku. -Wie pan co, jest pan chyba pierwszym człowiekiem, który interesuje się mną, odkąd przyjechałam do tego parszywego miasta. Niech pan wejdzie. Brzęczyk poinformował mnie o możliwości wejścia na magiczną dla mnie klatkę schodową. Wdrapałem się na trzecie piętro, skierowałem się ku drzwiom prowadzącym do kawalerki  sąsiadki. Drzwi były otwarte, a w nich stała postać jak z filmu, postać przywodząca na myśl bezkresne przestrzenie miejsca nie skalanego ręką człowieka, cywilizacją. -Witam sąsiada- mówiąc to uśmiechnęła się nieznacznie. Zapraszam do środka. Wszedłem nieco zmieszany, rozejrzałem się po mieszkanku, stwierdziłem, że dziewczyna ma całkiem niezły gust. Całość wystroju została utrzymana w stylu afrykańskim. -Proszę siadać- wskazała mi na poduszki rozłożone wokół niskiego stolika. Bardzo mnie pan zaintrygował swoim zainteresowaniem moją osobą. Jeśli pan chce opowiem coś o sobie. Zgodziłem się bezgłośnie, po czym zatopiłem się w mgłę jej opowieści.

Pozdrawiam!

20.04.2017

49 świateł część 1 i 2.

Dziś zaproponuję Wam moje najnowsze opowiadanko, z lutego tego roku. Całość opiera się na moich obserwacjach bloku, w którym mieszkam. Do tego dodałem szczyptę sytuacji o których czytałem, słyszałem itp.

Ujęcie 1. 

-Chodź do mnie kochanie, zimno mi i smutno w łóżku. Słowa te wybudziły mnie z czegoś na kształt transu, w jaki zapadłem obserwując światła w oknach na przeciwległej ścianie. Od jakiegoś czasu poświęcałem jakiś kwadrans, góra pół godziny na patrzenie, gdzie świeci się lampa. Przy okazji patrzyłem też na ludzi, sąsiadów,  których większej części nawet nie znałem osobiście. -Już idę kochanie, zastanawia mnie tylko jedna rzecz. -Jaka kotku?- zapytała mnie moja partnerka przeciągając nieco sylaby. -Wczoraj, przedwczoraj, a także kilka dni wcześniej widziałem 50 świateł w oknach. Teraz jest ich co najwyżej 49. -Głuptasie, chodź do mnie, nie zajmuj się życiem innych ludzi. Powiedziała to tonem nieznoszącym sprzeciwu, rzuciła przy tym we mnie poduszką. -Oczywiście żabko- odparłem automatycznie, zbliżyłem się do łóżka, choć myślami nadal byłem przy smugach światła wydobywających się z tamtych mieszkań. 

Ujęcie 2. 

Następnego dnia można powiedzieć zapomniałem nieco o problemie dręczącym mój umysł. Wyjaśniłem sobie, że osoba mieszkająca tam wyjechała po prostu na dłużej. Albo zrezygnowała z pomieszkiwania w kawalerce (światło pochodziło do tej pory z kawalerki, tak przynajmniej sądziłem przyrównując rozkład mojej części bloku do tamtej). Jednak po nadejściu zmroku mój niepokój zaczął narastać. Lampa nie rozbłysnęła radosnymi iskrami elektryczności. Coś musiało się stać. Coś, co wykracza poza rozum mój, a także wielu innych osób. O tym, co naprawdę przydarzyło się sąsiadce z mieszkania numer 50 miałem się niedługo przekonać. 

Pozdrawiam!

17.04.2017

Lustro/Przeszłość.

Dziś wiersz o tym jak z przeszłości należy wybierać to co ważne, aby w teraźniejszości postępować roztropniej. Czasem przydałoby się niemal każdemu takie magiczne lustro, by przyjrzeć się pewnym sprawom z dystansu.

"Lustro/Przeszłość"

Papieros w ustach mi zastygł,
W lustro patrzę i widzę,
Papieros mi w ustach zastygł,
Widzę w nim swoją twarz.

Ta twarz jest sprzed wielu lat,
Zapiski jak z księgi czytam,
Me błędy i moje upadki,
Przyrównam do tego co dziś.

W lustrze papieros gaśnie,
(Na jawie tak samo jest),
Przeszłość na dziś ma wpływać,
Jednak nie może nas zgnieść.

1.04.2017
Pozdrawiam!

14.04.2017

Wiewiórka.

Dziś wiersz nieco inny, dotyczy bowiem zwierzaka, a także potrzeby wolności. Akurat ten aspekt jest wspólny nam i zwierzakom.

Dla S.J.

,,Wiewiórka"

Malutkie rude żyjątko,
Znalazłem w lesie pod drzewem,
Jak tylko umiałem najlepiej,
Opieką objąłem jak dziecko.

W wolierze sporej dziś mieszka,
Od krańca do krańca skacze,
Wir rudych włosów i kity,
Uśmiechy budzi od razu.

W końcu co dobre przemija,
Zwierzaka należy wypuścić,
Dzikość w swym malutkim sercu,
Trudno mej Basi zdusić.

Od jutra po lesie pobiega,
Poje ziarenek i kwiatów,
Źródlanej wody łyki,
Domek w gęstwinie krzaków.

Smutek w mym sercu gości,
W końcu zwierzak w nim mieszkał,
Wystarczy mi jednak spojrzenie,
Jak Baśka kosztuje wolności.

20.02.2017
Pozdrawiam!

11.04.2017

Złote plaże Juraty.

Dziś moja wariacja na temat piosenki pt. ,,Już nie ma dzikich plaż".

,,Złote plaże Juraty"

Złote plaże Juraty przysypał z dna już gruz,
Facet idzie wąsaty, w kieszeni ma dziś nóż,
Będzie w drzewach wycinał dla swoich kobiet coś,
W knajpie siedzą rybacy,
Myślami nie są tu.

A ja patrzę za Tobą, za horyzontu nić,
Będziesz kiedyś znów ze mną,
To pewne w pełni jest.

Złote plaże Juraty przysypał denny gruz,
A w hotelu za rogiem portier z pająkiem śpi,
Siedzę sobie na plaży, a mewy w górze są,
Takie duże ósemki potrafią kreślić hen.

Takie dziwne wymysły mam w głowie,
Że aż strach, pewnie jestem pijany,
Choć o tym nie wiem nic.

Taka była historia, w recepcji pająk śpi,
A ja palę ze wstydu,
Poety kukłę wnet,
Chyba więcej nie będę,
Pisał już takich dzieł,
Bo to nudne i długie,
A pająk nadal śpi.

Na podstawie tekstu piosenki Ireny Santor pt. ,,Już nie ma dzikich plaż". Słowa: Krzysztof Logan Tomaszewski.

3.04.2017
Pozdrawiam!

8.04.2017

Tupot nóg.

Dziś wiersz podszyty absurdem, powstał po tym jak usłyszałem głośne tupanie na klatce schodowej.

,,Tupot nóg"

Tupot nóg, a ja już nie wiem,
Jestem w tym, czy w innym ciele,
Rytm zawija się tak ładnie,
Kto wypadnie, kto wypadnie?

Tupot nóg, a ja już nie wiem,
Mam Cię w końcu, czy mam siebie?
Koła młyńskie kręcą się,
Woda płynie, pisać chcę.

Tupot nóg, a ja na tronie,
W złotych lisach, kręcę głową,
Wyrok pada: Łamać kołem,
(A ja z czołem tak wesołem).

Tupot nóg, a ja zasypiam,
W kącie radio, gra muzyka,
Tupot nóg, a ja się dziwię,
Głowa zdrowa, mózg też zdrowy,
Czemu więc mam takie wiersze,
Zakręcone jak ślimaki?

Jeśli wiesz, bo ja już nie wiem,
Pisz: Berdyczów, numer siedem.

1.04.2017
Pozdrawiam!

5.04.2017

Apel po zachodzie Słońca.

Dziś klimaty Dzikiego Zachodu, ale z wtrętami należącymi do teraźniejszości, a nawet przyszłości. W końcu topór to niebezpieczne narzędzie. A topór wojenny jest dziesięć razy gorszy.

,,Apel po zachodzie Słońca"

Zakopmy w końcu topór wojenny,
Fajka pokoju czeka,
Ogrzewa miejsca, tam w hotelu,
,,Biała owieczka", tam czekam.

Czekam w oparach absurdu,
(Z papierosa, czyżby?),
Liczę na dobrą rozmowę,
Choć po indiańsku nie umiem.

To wiem na pewno,
Kowboje i Indianie muszą,
Być równi.

Słońce zachodząc dało mi znak,
W całości go nie zrozumiesz.

5.03.2017
Pozdrawiam!

2.04.2017

Na przyszłość (Ogień miast).

Dziś jeden z tych wierszy, o których do końca nie wiem co napisać. Nie pamiętam dokładnie chwili, kiedy pomysł przyszedł do mnie. Tak czy inaczej musiało to być coś, co wywarło na mnie dość duże wrażenie.

Dla S.J.

,,Na przyszłość (Ogień miast)"

Czarne dłonie zakrywają twarz,
Miasto płonie, a ja patrzę w ten żar.

Myślę sobie:
,,Jak to jest na tym globie,
Wielu widzi, mało robi,
Ktoś zabiera komuś rower,
Ktoś zabiera komuś żonę,
Ktoś zabiera komuś kraj,
Ktoś zabija kogoś,
(Straszny plan)".

Czarne dłonie zakrywają twarz,
Czarne oczy mówią wiele,
Stań i walcz.

Czarne dłonie i odkryta twarz,
Mówią tyle co tysiące zdań,
Uratujesz jedną duszę,
Ktoś nam kiedyś zbawi świat.

15.02.2017
Pozdrawiam!